poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Misz masz czyli świąteczne różności

Chciałabym Wam pokazać różności wykonane na święta, które ozdabiają mój dom. Na pierwszy ogień poszła kompozycja z tulipanów zrobiona w jajku. Kupiłam w kwiaciarni jajko i pięć tulipanów, a z tego co miałam w domu zrobiłam taką kompozycję.

 

Tuż obok stoi bukiet z różowych goździków z asparagusem i gałązkami migdałka. Do tego świeczki w zielonym kolorze z motywem motylków. Zaś obok stoi kura zrobiona z drewienek.



Komodę w sypialni zajmuje kompozycja zrobiona już jakiś czas temu, którą wykonałam samodzielnie z różnych wiosennych gałązek. Tuż obok obowiązkowo pilnują wszystkiego dwa kurczaki w kapelusikach.




W tym roku w hurtowni florystycznej kupiłam do holu kogutka i dwie kury, które od drzwi witają każdego przybyłego gościa. Można było jeszcze do kompletu kupić jajko do powieszenia na okno, ale ja nie mam tam okna więc nie kupowałam.



Na naszym stole wielkanocnym nie mogło zabraknąć baranka. W tym roku kupny, bo doszłam do wniosku, że nie opłaca się wyciągać blachy z szafy jak za 3,50 zł można kupić gotowca. Baranek siedzi w towarzystwie jajek przepiórczych kolorowanych w barwnikach razem z jajkami do święcenia.





Obowiązkowa rzeżucha na świąteczny stół u mnie w tym roku jest w formie łączki z kurczaczkami.





Stół bez świeżych kwiatów nie byłby odświętny. W tym roku zagościł ogromny bukiet żółtych narcyzów. Niestety wysoka temperatura w mieszkaniu spowodowała, że szybko wylądowały na śmietniku, za to goździki na komodzie nadal stoją.



Najskromniejszy, a zarazem najcenniejszy bukiet, którego zebranie i zrobienie kosztowało mnie bardzo dużo wysiłku. Samo jego zrobienie zajęło mi nie całe 10 min. Jednak aby go zrobić musiałam przejść po górach prawie ok 6 godzin, początkowo droga była asfaltowa, za to towarzyszył nam deszcz. Później weszliśmy w las i nasza wędrówka odbywała się po morzu liści i kamieni, deszcz przestał padać za to wiał silny wiatr. Kolejny odcinek szliśmy w  śnieżycy, za to końcówka naszej wędrówki gdy schodziliśmy już w dół odbyła się w ulewnym deszczu. Gdy wróciłam do autokaru zapytałam się - po co ja tam szłam, jestem wykończona, przemoczona, zmarznięta i ani ładnych widoków nie było, żeby zdjęcia porobić. Na co dostałam szybką odpowiedź - Jak to po co szłaś - po bazie. :)




4 komentarze:

  1. pięknie u Ciebie było w święta..
    pozdrawiam z Kuźni Upominków:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękności!!! :) bardzo fajne stroiki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz co? Te lniane kury są wspaniałe. Szkoda ze nie widziałam ich wcześniej. Inaczej zrobiłabym jedną pracę, która już zrobiłam. No nic. Jednak mnie zainspirowałaś.

    OdpowiedzUsuń